Rzucenie studiów to trudna decyzja – coś o tym wiem! Teraz lubię już moje studia. Teraz, bo kiedyś – kiedyś to była prawdziwa tragedia, by zwlec się z łóżka i iść na zajęcia. Jednak odkąd podzieliłam się tutaj moją historią, prawie codziennie jestem zaskoczona, że ktoś na to wchodzi, wpisując w wyszukiwarkę takie hasła jak: czy warto rzucić studia, chcę rzucić studia, mam dość studiów. Niektórzy decydują się na rzucenie studiów na ostatnim roku, a inni na pierwszym semestrze. Jeszcze inni pytają też „rzucenie studiów i co dalej?”, „czy warto rzucić studia?”, a nawet – „jak nie rzucić studiów”.
TE STUDIA NIE SĄ DLA MNIE…
Jak widzę ze statystyk – bardzo dużo ludzi przekonuje się, że wybrany kierunek jednak nie jest dla nich i szuka innej drogi. Jednocześnie dochodzą do tego też różne wahania, bo przecież co powie mama, tata, koleżanki, babcia, sąsiadki babci i kuzyn męża cioci brata wujka Krzyśka. Sama przyznaję się, że długo nie mogłam się zdecydować na rzucenie studiów, więc doskonale rozumiem to bicie się z samą sobą, uczucie porażki, strachu i niepewności, co dalej będzie z moim życiem. Jednak – choć zabrzmi to patetycznie – nie ma czego się bać!
Tak więc, ten wpis jest właśnie dla tych osób, które choć marzą o zdecydowaniu się na na rzucenie studiów, to się tego boją ( i to jest okej!) Są przekonani na 99%, że to nie jest ich droga i potrzebują trochę pocieszenia. Enjoy!
RZUCENIE STUDIÓW – KILKA PRZEMYŚLEŃ
MNÓSTWO OSÓB REZYGNUJE ZE STUDIÓW
Po pierwsze – mnóstwo osób źle wybrało studia i z nich zrezygnowało – to nic złego! I tak, wiem, nie warto się porównywać do innych itd., itp. Jednak sama wiem, że gdy byłam w tej sytuacji, to fakt, że nie byłam jedyną rezygnującą osobą bardzo dodawał mi otuchy. Nie mówię tutaj tylko o osobach rezygnujących z mojego kierunku, ale i ludziach dookoła mnie – tych bliższych, dalszych, a nawet migających mi już tylko gdzieś z tle na fejsbuku. Poznałam studentów, którzy rzucili architekturę krajobrazu, informatykę, chemię, administrację, fizykę, a nawet budownictwo. Dodatkowo zaczynając nowe kierunki, myślałam, że będę jedną z nielicznych osób, które mają ze sobą bajką pt. „rzucenie studiów”, a tymczasem okazało się, że jest ich całkiem sporo i niepotrzebnie się martwiłam.
RZUCENIE STUDIÓW = STRACONY ROK?
„Stracony rok” to naprawdę nie jest wielka tragedia, jak kiedyś mi się wydawało. Ba! Z perspektywy czasu, uważam, że dużo się wtedy nauczyłam o sobie i było mi to potrzebne. Przynajmniej zaczęłam więcej szukać i eksperymentować, a to chyba zawsze jest dobre.
No i to przecież TYLKO jeden rok! W perspektywie długości mojego „przewidywanego” życia to mniej więcej 1/70/ . A przecież lepiej zmarnować te 365 dni na znienawidzonych studiach, niż 3 lata, prawda? Nie mówiąc już o tym, że studiowanie czegoś, czego się naprawdę nie lubi bywa strasznie męczące – zarówno w sesji, jak i podczas zajęć, których 90% pragniesz przespać.
JEDNO ŻYCIE, WIELE ZAWODÓW
Dodatkowo, to już raczej nie są te czasy, gdy wystarczyło się wyuczyć danego zawodu, by potem spędzić 30 lat w tym samym zakładzie pracy, jak zdarzało się np. w przypadku moich dziadków. Obecnie raczej większość osób, będzie pracować w wielu firmach, a nawet branżach, więc czym przy tych zmianach jest jeden stracony rok przez rzucenie studiów?
STUDIA INTERESUJĄCE W TEORII, W PRAKTYCE – JUŻ NIE BARDZO
Poza tym, czasem czytając o studiach może się wydawać, że na pewno będzie to interesujące, że to strzał w dziesiątkę. Myślisz sobie: „na pewno się w tym odnajdę”. Tymczasem w praktyce przychodzi poczucie się jak przybysz z kosmosu na zajęciach i natrętne myśli „ja tutaj nie pasuję”. Pojawia się pierwsze rozczarowanie, strach co będzie dalej i obawa przed rozczarowaniem siebie samego i bliskich.
DZIEKANKA – ROZWIĄZANIE AWARYJNE
Jednakże, dla wszystkich niezdecydowanych, czy też bojących się reakcji otoczenia, jest jeszcze opcja dziekanki. Bierzesz sobie taki „urlop” na rok i nie tracąc praktycznie nic, możesz popróbować nowych rzeczy.
RZUCENIE STUDIÓW – I CO DALEJ?
Masz do wyboru mnóstwo opcji –np. zacząć nowy kierunek studiów, zapisać się do szkoły policealnej, pracować jako freelancer. Dobrym pomysłem jest też pomaganie innym w ramach wolontariatu lub nawet wyjechanie na wolontariat europejski (EVS). Możesz załapać się na staż do firmy, którą podziwiasz (pewnie nawet do Googla da się dostać!), popracować w Polsce lub zagranicą, ćwicząc przy okazji angielski lub ucząc się nowego języka, zacząć pisać bloga, iść na kurs pierwszej pomocy / grafiki / florystyki / informatyki / krawiectwa – czegokolwiek sobie nie zamarzysz.
Warto po prostu próbować nowych rzeczy, bo a nuż któraś z nich okaże się strzałem w dziesiątkę? Wprawdzie ja dziekanki nie brałam, ale to na wolontariacie w przedszkolu, stwierdziłam, że doskonale odnajdę się na pedagogice. Teraz, po trzeciej zdanej sesji na tym kierunku mogę powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja. A jeśli Ty nie znajdziesz dla siebie nic ciekawego, to jednocześnie, dzięki dziekance zawsze możesz wrócić i dokończyć to, co zacząłeś.
A wtedy i wilk syty i owca cała, prawda?
PS. Zainteresowany tematyką studiów? Przeczytaj też:
- jak przetrwać na studiach
- jak przeżyć na studiach i nie zwariować
- studiowanie dwóch kierunków – plusy i minusy
- co po maturze?
Obrazek z drugiego zdjęcia został wykonany, dzięki genialnemu tutorialowi znalezionemu na yt – polecam serdecznie kanał „Paint with David”, bo nawet takiemu beztalenciu artystycznemu jak mnie wychodzą fajne rzeczy 🙂
Najważniejsze, to być w zgodzie ze sobą – jeśli będzie uparcie trzymać się czegoś, czego nienawidzisz, to nie zmarnujesz roku, tylko całe życie, które pewnie jeszcze będzie krótsze, bo stres zabija. Dobrze, że Ty znalazłaś swoją drogę 🙂
Jak na to, że nie wiem czego chcę od życia, to jest nieźle 😀 a stres to moje drugie imię – jestem bardzo nerwowym człowiekiem… Także jak znajdziesz jakąś metodę, to dawaj znać!
Trololo
Rzucenie studiów (u mnie ze względów finansowych) było wyzwalające. Zawsze się trzymałem, że jeżeli coś zaczynam to kończę i, mimo że, lubiłem swoje studia – były mi zbędne. Przedmiot studiów to moje zainteresowania, a że w zawodzie jest mnóstwo sfrustrowanych bezrobotnych z tytułem magistra… zająłem się czymś innym. I tak – mi też pomogła świadomość, że inni rzucili, ale to nie były zmarnowane lata – nauczyłem się kilku rzeczy, część pośrednio część bezpośrednio.
Z tekstu wnoszę, że studia zostały rzucone przez Ciebie w wieku, kiedy większość studiuje – może się okazać, że to nie jest dobry czas na studia – kilka lat przerwy i… tak jak napisałaś ;]
Pff, rzucić studia… ja rzuciłam szkołę, to dopiero była bomba! 😉
Ale zgadzam się z każdym napisanym tu słowem. Też kiedyś miałam schemat myślenia „stracony rok”, ale dziś doszłam do podobnych wniosków, lepiej zmarnować rok na nietrafione studia, niż życie na męczeniu się, robiąc coś, co nas totalnie nie satysfakcjonuje. Dzisiejszy rynek pracy jest na tyle dynamiczny, że wręcz trzeba stale się rozwijać, nieraz przebranżowić, żeby nadążyć. Niektórym się to podoba, innym mniej, ale dzięki temu przynajmniej nie ma praktycznie sytuacji bez wyjścia – wybrałeś taki zawód i koniec, trzeba się było dwa razy zastanowić. Możemy próbować do woli to, na co nam przyjdzie ochota, czy to nie cudowne?
Nie wiem czy ktoś jeszcze to czyta, ale z jakiegoś powodu ja jednak tutaj trafiłam 🙂 Czy warto zrezygnować z kierunku na którym nie radzę sobie totalnie z fizyką i matmą, ale wydaje się być opłacalny? Czy warto wybrać coś, co mnie ciekawi, w moim przypadku są to studia związane bardziej ze zwierzętami (nie weterynaryjne), po których nie wiadomo co będzie? Dodam, że mam 20 lat, boję się bardzo tej wizji zostawienia obecnych studiów i rozpoczęcia za rok. Czy ktoś może mi coś doradzić, szepnąć dobre słówko? Jestem jednym, wielkim kłębkiem nerwów, a siedząc na zajęciach chce mi się płakać
Czyta, czyta 🙂
Akurat na tę opłacalność to bym nie patrzyła tak do końca, bo zawsze może się okazać, że za parę lat, ten kierunek już wcale nie będzie „opłacalny”. Poza tym niepokoi mnie tutaj fraza „siedząc na zajęciach chce mi się płakać” – bo to już (przynajmniej dla mnie) znaczy, że jest bardzo źle i nawet Twój organizm daje Ci znaki, że coś jest nie tak.
Ja bym się mimo wszystko kierowała ciekawością, ale też sprawdziła samą siebie – może udałoby Ci się dostać pracę u weterynarza i tam „podglądać” jego pracę? Lub po prostu działać tak w ramach wolontariatu?
Rozumiem Cię – ja też się bałam i podobnie jak Ty byłam takim kłębkiem nerwów i stresu, tulę! Jak chcesz to zawsze możesz napisać do mnie maila 🙂
Ja teraz się zastanawiam nad rzuceniem… Mam już licencjat. Obecnie jestem na drugim roku magisterki, za chwilę obrona, ale wiem że to nie to. Nie wiążę przyszłości z kierunkiem , praca leży i kwiczy bo nie rozumiem tematu (został mi narzucony z góry). Wiem, że zostało mało czasu do końca, ale zbyt wiele nerwów mnie do kosztuje 🙁
Rozumiem, to musi być bardzo duży dylemat, zwłaszcza jak wiesz, że na 100% nie wiążesz z tym przyszłości, a wiesz, że się męczysz. Przykro mi 🙁