Jest niedzielny wieczór. Za oknem ciemno, na korytarzu akademika podejrzanie cicho, a mój pokój aż się prosi o posprzątanie. Tymczasem ja korzystam jeszcze w ostatnich weekendowych chwil i czytam coś na odmóżdżenie po trudnym tygodniu. To czas na kolejne tu i teraz w marcu 2019!
TU I TERAZ W MARCU 2019 – SŁODKO-GORZKO
CZUJĘ SIĘ…
Delikatnie niespokojna, między innymi przez jutrzejszymi zajęciami, gdzie w nowym środowisku mam przedstawić z koleżankami naszą prezentację. Tak, wiem – to przejmowanie się głupotami. Sama też zdaję sobie sprawę, że jest milion rzeczy, którymi mogłabym denerwować się bardziej, ale to wcale mi nie pomaga. Cóż, przyzwyczaiłam się, a odmóżdżająca książka potrafi zdziałać cuda. Prawdę mówiąc, dopóki jej nie przeczytałam, nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak bardzo jej potrzebowałam!
CIESZĘ SIĘ…
Z dobrych wyników badań, pisania tekstów na bloga i tego, że mam czas na fajne książki. Uśmiech wywołują we mnie również wypady z Lubym do kawiarni, pierwsze loty dronem na dworze. Cieszy mnie nawet taka błahostka jak wskoczenie w adidasy. Zresztą to, że w akademikowej lodówce czekają na mnie ulubione batoniki też nie pozostaje bez znaczenie dla takiego łasucha. Jestem wdzięczna też za spotkania z rodziną i kolejne ciepłe dni. No i pewnie z najbliższym czasie spałaszuję już pierwsze lody w tym sezonie!
Jednocześnie w marcu pojawiło się też więcej smutków, co sprawiło, że podsumowując ten miesiąc na myśl od razu przychodzi mi „słodko-gorzko”, ale o tym już będzie innym razem.
CHCIAŁABYM…
Mieć więcej siły. Już ponad od dwóch tygodni nie umiem zmusić się, żeby napisać cokolwiek do licencjata, a jednocześnie odrzuca mnie na samą myśl o tym. Podobnie jest z innymi pracami na zaliczenie, które chciałabym mieć już z głowy. Jednakże po prostu nie umiem się do nich zmusić, gdy głowa mówi „dość, masz na to jeszcze czas”. Kończy się tak, że wykonuję tylko to, co bieżące, zaniedbując długofalowe rzeczy. Nawet posty na bloga piszę najczęściej w biegu, zaczynając tuż przed wyjściem rano na zajęcia i kończąc je na okienkach, bo w weekend po prostu potrzebuję oderwać się od komputera. Dlatego właśnie chciałabym być silniejsza, by lepiej zadbać o bloga – moje oczko w głowie. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to też z czegoś wynika i takie uczucia wcale nie znaczą, że jestem leniwa, lecz, że po prostu potrzebuję więcej czasu na odpoczynek i porządny reset.
CZEKAM NA…
Majówkę! Ostatnią spędziłam w naprawdę fajnym otoczeniu, gdzie mogłam do woli spacerować po lesie, jeść śniadania na kocu w ogródku i zapomnieć o całym świecie. Mam nadzieję, że tym razem też uda mi się wybrać jakieś spokojne miejsce – zdecydowanie potrzebuję wyciszenia. Jednocześnie nie mogę doczekać się też jednodniowych wycieczek. Niedawno pytałam nawet na Insta jakie miejsca polecacie i powoli czaję się już na jednodniową wycieczkę do Opola!
UCZĘ SIĘ…
Pracować z niepełnosprawnymi dziećmi. W związku z zaliczeniem jednego z przedmiotów moja grupa uczęszcza do placówki specjalnej, gdzie każdy z nas nabywa doświadczenie w innej klasie. W zeszłym tygodniu byłam już na moim oddziale po raz pierwszy (uczęszczałam tam wcześniej, ale do innej klasy) i porządnie zwątpiłam w siebie, bo moi podopieczni zdecydowanie nie będą łatwi do współpracy. To dla mnie wielkie wyzwanie, ale i też wielka satysfakcja, gdy sobie z tym poradzę.
CZYTAM…
Czasem za mocne książki. W marcu na czytniku królowało u mnie zwłaszcza „Żeby umarło przede mną”, w którym matki głęboko niepełnosprawnych dzieci opowiadają o swoim życiu (pisałam o tym tutaj). Poza tym, zdarzało mi się tuż przed snem czytać równie mocne „Dziewczęta z Auschwitz”. Jednocześnie zaczęłam „Saudyjkę za kierownicą”, gdzie już na pierwszych stronach bohaterka opowiada o pobycie w więzieniu. Dlatego też w ostatni weekend postawiłam na odmóżdżacza „Cinder i Ella” i stwierdzam, że potrzebuję więcej takich lekkich powieści. Jakieś propozycje?
OGLĄDAM…
W marcu byłam w kinie na „Green Booku”. Polecali mi go dosłownie wszyscy w moim otoczeniu i muszę przyznać, że mieli rację. To fantastyczny film! Niebanalna fabuła, świetny humor, piękne kadry – po prostu nie ma się do czego przyczepić!
SŁODKO-GORZKI MARZEC 2019 – PODSUMOWANIE TU I TERAZ
Czasem już nie mogę doczekać się, aż za parę miesięcy skończę studia i zostanę „wolnym skrzatem”. Innym jestem trochę przestraszona tym, co będzie dalej: czy dostanę się na magisterkę w innym mieście, czy się tam odnajdę itd. Krótko mówiąc, zupełnie jak w podsumowaniu tego marca: słodko – gorzko. A mówią, że jaki styczeń, taki cały rok – coś czuję, że u mnie to słodko-gorzko zostanie od marca do czasu, aż się nie upewnię, że podjęłam dobre decyzje. Bywa.
A jaki był Twój marzec?
Oooo Opole, zapraszam <3 choć nie mieszkam tam to jednak jestem z nim jedną duszą 😀 no i często bywam 😀
Oooo Opole, zapraszam <3 choć nie mieszkam tam to jednak jestem z nim jedną duszą 😀 no i często bywam 😀
Dziękuję! To już mam kolejną osobę, która poleca Opole – jak zrobi się jeszcze cieplej, to wpadam na zwiedzanie! 🙂
Tzn to ja Ci polecałam na Insta je 😀 😀 więc chyba jestem jedną i tą samą osobą 😀 chyba że chodzi Ci o kogoś innego 😀 wpadaj! Jest piękne! <3
Tak, Ty też polecałaś razem z Panią Miniaturową 🙂
Kusisz coraz bardziej 😀
Ech, pamiętam moje podchody do pisania pracy magisterskiej. Przy pierwszej miałam tak jak Ty- kompletnie nie mogłam sie za to zabrać i kończyłam ją na wariackich papierach. Natomiast przy drugiej pokonałam tą słabość – po prostu siedziałam i pisałam… i lepiej na tym wyszłam;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Haha, u mnie jest na odwrót! To znaczy ja piszę dwie prace licencjackie naraz i o ile z pierwszą się mocno spięłam (w grudniu miałam już opisane badania i teraz tylko parę stron wstępu, zakończenia i poprawki od promotora), to druga mi się tak wlecze, że za wnioski zabieram się od dwóch tygodni 🙂
Trzymaj się ciepło! 🙂
Ja zaś czekam na końcówkę kwietnia, bo mam zaplanowany lot do Kopenhagi i już doczekać się nie mogę 🙂 A sam marzec minął jak to często bywa zbyt szybko i czekam na cieplejsze dni – choć nie powiem, jak była temperatura 8 stopni to dla mnie super by ruszyć tyłek i pójść pobiegać. Jednak ostatnio we Wrocławiu było tak ciepło no i chcę więcej takich dni :))
Oj, zazdraszczam Kopenhagi mocno! Sama chciałabym ją kiedyś zwiedzić, więc nie dziwię się, że już wyczekujesz końcówki kwietnia. Baw się dobrze ♥
Te 8 stopni to już coś, choć dla mnie najważniejsza jest obecność słoneczka – od razu dodaje energii 🙂
Oj, zazdraszczam Kopenhagi mocno! Sama chciałabym ją kiedyś zwiedzić, więc nie dziwię się, że już wyczekujesz końcówki kwietnia. Baw się dobrze ♥
Te 8 stopni to już coś, choć dla mnie najważniejsza jest obecność słoneczka – od razu dodaje energii 🙂