Wstawanie wcześnie rano to dla większości znanych mi osób trudna sprawa. Sama nie jestem tutaj wyjątkiem – w końcu w łóżku jest mi ciepło, przyjemnie i wygodnie, a dzień jest jeszcze wolny od błędów i porażek. Jednocześnie poranek to też najlepszy czas na rozwój i robienie zadań wymagających kreatywności. Dlatego też zazwyczaj wtedy walczę pomiędzy chęcią ogarnięcia się, a pragnieniem błogiego lenistwa. I tak właśnie powstał ten post – gdy o poranku jeszcze częściowo błądziłam po Krainie Morfeusza i przyszło mi do głowy kilka myśli w związku z tym, że zupełnie nie umiałam zwlec się z łóżka.
WSTAWANIE WCZEŚNIE RANO Z PRZYMUSU VS. WSTAWANIE „DO ROZWOJU”
Oczywiście nie mówię tutaj o wstawaniu wcześnie rano z przymusu! Wiadomo – gdy trzeba iść do pracy albo jesteśmy umówieni z kimś na daną godzinę, to nie ma miejsca na dylematy i trzeba wstać. Podobnie w przypadku rodziców – gdy o świcie budzi się dziecko i już chce podbijać świat, to też nie zostaniemy przecież w łóżku. Natomiast w tym poście mam na myśli raczej wczesne wstawanie rano z własnej woli, by zadbać bardziej o własny rozwój, aniżeli obowiązki, które i tak muszą by zrobione, typu sprzątanie. Oj, wówczas zwlekanie się z łóżka nie jest już takie proste!
5 REFLEKSJI O WSTAWANIU WCZEŚNIE RANO
1. WSTAWANIE BEZ DRZEMEK VS. WSTAWANIE Z DRZEMKAMI
We wstawaniu o poranku łatwo wyróżnić dwie szkoły. Jedni opowiadają się za wstawaniem od razu, gdy zadzwoni budzik, dzięki czemu można spać maksymalnie długo, bo ustawiasz pobudkę najpóźniej jak się da. Natomiast inni są raczej zwolennikami przeciągania chwili zwleczenia się z łóżka, włączania kolejnych drzemek i zmierzenia z zimnym światem o kolejne 5 minut później. Przez to moment wstania trzeba też ustalić wcześniej, więc właściwie wychodzi na to, że śpisz krócej. Jednak z drugiej strony to wstawanie wcześnie rano, dzięki drzemkom, jest dużo łagodniejsze i mniej brutalne.
Która szkoła jest lepsza? To odwieczna zagadka. Jednak u mnie, gdy chodzi o wstawanie wcześnie rano, by zająć się hobby i rozwojem pasji dużo lepiej sprawdza się opcja bez drzemek. Wówczas jest brutalnie, ale przynajmniej skutecznie. Paradoksalnie – wyjątkowo rzadko to „bez drzemek” wychodzi, co prowadzi do refleksji nr 2 czyli…
2. SIŁA NAWYKU
Mam wrażenie, że nawyki to ogółem jeden z najsilniejszych mechanizmów, rządzących naszym życiem. Nie inaczej jest we wstawaniu wcześnie rano. Wówczas nasze racjonalne argumenty też jeszcze raczej śpią razem z nami, a do głosu dochodzi to „ja”, które nade wszystko ceni łatwe, przyjemne i wygodne. Dlatego też uważam, że kluczem jest tutaj wyrobienie sobie nawyku wczesnego wstawania.
Jednak jak to zrobić? Jak przestać (nawet nieświadomie) włączać rano kolejną drzemkę? O, to już trudniejsza pytanie. Mnie, za starych dobrych czasów „bez drzemki” pomagała zwłaszcza to-do lista, odznaczanie sukcesów w zeszycie (zamalowywanie kolejnych krateczek, gdy się udawało) i ustalona kolejność działań o poranku. Poza tym, w temacie nawyków polecam zwłaszcza książkę Charlesa Duhigga o wdzięcznym tytule „Siła Nawyku”. Sama też muszę do niej znów zajrzeć i przypomnieć sobie co nieco.
3. O PORANKU ŚWIAT WYGLĄDA INACZEJ
Fajnie narzeka się na problemy ze wczesnym wstawaniem i właściwie ktoś mógłby zapytać, czemu to takie ważne. W końcu jak wstaniesz te 2/3h później w weekend to przecież nic się nie stanie, prawda? No właśnie…nieprawda. Wszystko dlatego, że świat o poranku wygląda inaczej. Przede wszystkim jest spokojniej. Poza tym ma się wrażenie, że jest jeszcze tyle czasu do końca dnia, że na pewno się z wszystkim wyrobisz, co przynajmniej mi zapewnia większy luz i dobry humor. Wówczas wydaje się, że skoro już tyle zrobiłam o poranku, to na pewno będzie to dobry, udany, dzień.
4. BOLESNE ZMIERZENIE SIĘ Z PRIORYTETAMI
Gdy masz czas na swoje pasje tylko o poranku, ale jednocześnie zawsze włączasz milion drzemek i wstajesz za późno, rezygnując z nich, to boleśnie uświadamia o priorytetach. W końcu na co dzień możesz mówić, że rozwój Twoich pasji jest dla Ciebie najważniejszy, ale gdy nie idą za tym czyny, to wychodzi hmm… słabo. Słabo, bo uświadamiasz sobie, że coś idzie nie tak i widać wcale nie jest to aż takim priorytetem. No chyba, że oczywiście ma się na głowie dużo za dużo, śpi się za krótko i nawet nie ma czasu żeby spokojnie usiąść przy herbatce – nie osądzam.
5. TELEFONY NIE POMAGAJĄ
I na koniec, last but not least –telefony zdecydowanie nie pomagają we wczesnym wstawaniu. Bo choć dzięki nim możemy sobie wybrać idealny dzwonek i ustawanie pobudki jest dużo wygodniejsze, to jednak z nim łatwiej się „wymigać” od wczesnego wstawania. W końcu na tradycyjnym zegarku ustawisz z dwa budziki, dwie pobudki i tyle, a na telefonie? Tam ilość budzików i drzemek jest praktycznie nieograniczona. Nie mówiąc już o tym, że łatwo wpaść w spiralę porannego przeglądania internetów w łóżku, co również nie pomaga we wstawaniu. I tyle.
5 REFLEKSJI O WSTAWANIU WCZEŚNIE RANO – PODSUMOWUJĄC
Myśląc „wstawanie wcześnie rano” od razu przychodzi mi do głowy też kolejne skojarzenie. Mianowicie – jakby mi się tak chciało, jak mi się nie chce! Jednak… to już inna bajka. A Wy? Jak u Was z porannym wstawaniem? Team drzemka czy raczej bez? Dajcie znać w komentarzu!
Ja nie lubie spać w weekendy do południa. Mam wtedy wrażenie, ze marnuje dzień. Co prawda śpię wtedy troche dłużej niż w tygodniu. Lubie przy wczesnym wstawaniu ta świadomość ze cały dzień mam przed sobą 🙂
Do południa to też dla mnie przesada – jakbym miała wstać o 14 to na pewno byłby to zły dzień, taki krótki. Ogółem jak wstanę wcześnie, to zazwyczaj łatwo o lepszy humor, bo tak jak napisałaś – cały dzień mam przed sobą! 🙂
Dla mnie we wstawaniu o świcie najlepsze jest to, że ma się przed sobą caaały dzień :D. Można spokojnie poczytać, zjeść śniadanie… W dodatku takie poranki są ciche, spokojne i – jak napisałaś – świat wygląda wtedy zupelnie inaczej ;).
O tak, dokładnie!
Rano jeszcze cały świat śpi, łatwiej się skupić i wydaje się, że na wszystko jest jeszcze tyyyyyyle czasu! 🙂
Osobiście jestem osobą wolącą później wstać, ale i dłużej posiedzieć w nocy. Mój mózg i energia zazwyczaj startują tak gdzieś… po 22! Bywa, że jeśli mam możliwość, to kładę się gdy inni już wstają. Ale wiadomo jak to z takim procesem w dorosłym życiu bywa. 😉
Z budzikami bywa różnie, ale jednak jestem w ekipie drzemkowej. Chociaż nie do końca. 😉
Tak jak napisałaś- telefon nie pomaga we wstawaniu, więc ja ustawiając budzik kładę go gdzieś dalej od łóżka, tak bym nie mogła sięgnąć ręką, a była zmuszona wstać i przejść się kawałek. Jak dzwoni przez kilka minut i wkurza pewnego Pana, to nie mam wyboru, muszę wstać i wyłączyć. Czasami ustawię jeszcze drzemkę na 5 minut (też jak najdalej od łóżka), a czasami stwierdzę, że skoro już i tak wstałam…
Po 22? Wow, podziwiam! Ja już o tej porze często wegetuję i np. do twórczych zadań zupełnie się wtedy nie nadaję 🙂
Dobry pomysł z ustawieniem budzika dalej, choć u mnie jedyny efekt chyba dałby taki uciekający – samo wstanie na chwilkę nie wyklucza wrócenia do łóżka za chwilę 🙂 No i faktycznie dużo dają inne osoby w otoczeniu, tj. gdy wiesz, że Twoje drzemki komuś przeszkadzają 🙂
Zawsze sobie powtarzam, że wstanę za pierwszym budzikiem, ale nie zawsze mi się to udaje. W sumie rzadko 😀 Z kolei kiedyś wstawałam tą godzinę wcześniej i… potem cierpiałam na przemęczenie, bo nie dostarczałam organizmowi tyle snu, ile powinnam. Dlatego ja czas na pasje lokuje gdzieś pod wieczór lub pomiędzy obowiązkami 🙂
Racja – kluczem jest to, żeby w ogóle się wyspać, a nie żeby wstać wcześnie po zaledwie kilku godzinach i potem umierać przez pół dnia z niedosypiania 🙂
Też często zostają mi wieczory, choć pisanie w weekendowe poranki zdecydowanie lepiej mi wychodzi 🙂
Wstaję od razu. Bo z każdą kolejną drzemką chce mi się coraz mniej wstać i w efekcie potem latam jak wariatka rano. Poza tym…odkąd mam moje „poranne strony”, mam dodatkową motywację aby wstać!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Hmm, mnie się na początku chyba najmniej chce. No i jak mam też za dużo czasu do wyjścia rano, to łatwo się rozleniwiam i robię rzeczy dużo wolniej 🙂
O, chciałabym zacząć z porannymi stronami, słyszałam, że to bardzo fajny nawyk! 🙂
Ja wstaję po pierwszym synale budzika, a od jakiegoś czasu w weekendy to nawet budzik nie jest mi potrzebny bo wstaje razem z kurami 🙂 zaraz chodzi mi po głowie mnóstwo rzeczy które muszę zrobić i nie ma mowy o dalszym spaniu 🙂
Zazdroszczę!
Ja staram się zapisywać rzeczy do zrobienia na kartce i choć bywają ekscytujące, to i tak często miękkie łóżko je pokonuje 🙂
Kiedyś wstawałam po pierwszy dzwonku budzika, ale później mi przeszło mi mam nastawione dwa w odstępie 10 minut. Więcej drzemek nie ustawiam 😉 Chociaż i tak najczęściej budzę się pół godziny-godzinę przed budzikiem, kręcę się z boku na bok i nie mogę już usnąć, bo wiem, że niedługo muszę wstawać i szykować się do pracy.
Też tak kiedyś robiłam w wersji z dwiema drzemkami – miałam wówczas taki budzik-stację pogodową, która mogła mieć maksymalnie 2 drzemki, więc siłą rzeczy, po tym czasie musiałam wstać. Hmm, może do tego wrócę?
Za to budzenie się przed budzikiem zdarza mi się chyba tylko wtedy, gdy czeka mnie jakiś wyjazd na wakacje i się stresuję, czy na pewno zdążę na autokar / pociąg / samolot. Taki tam Reisefieber 🙂
High five!
Też mam często takie obawy, zwłaszcza, gdy wiem, że nie mogę sobie pozwolić na spóźnienie 😉
Choć wstawanie w weekend o 7 to na razie pozostaje w sferze marzeń 🙂
Haha! To samo. U mnie W sferze marzeń jest w weekend wyspać się do oporu ale niestety już nie umiem 🙁
Haha! To samo. U mnie W sferze marzeń jest w weekend wyspać się do oporu ale niestety już nie umiem 🙁