Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo ucieszę się na widok migającego kursora, a jednak! Świadomość, że otwieram Worda, by wreszcie napisać coś luźnym, „nielicencjackim” językiem naprawdę napawa mnie w tej chwili ogromnym szczęściem. Jednakże, mimo tego, że część pracy mam już napisane, to mój świat nadal kręci się wokół niej i jakoś zatrzymać się nie umie. „Dlaczego by tego nie wykorzystać?” – pomyślałam i postanowiłam podzielić się tutaj kilkoma myślami, które męczyły mnie podczas pisania pracy licencjackiej.
6 MYŚLI, KTÓRE MA KAŻDY STUDENT PODCZAS PISANIA PRACY LICENCJACKIEJ
1. A CO TAM NA FEJSBUCZKU?
Znasz to? Zaczynasz pisać, próbujesz poskładać sobie zdania w głowie, wysilasz się z całych sił, a tutaj to nie chce w ogóle iść do przodu. Lub co gorsza – jakoś idzie, ale w takim tempie, że zastanawiasz się, czy dasz radę obronić się w tym roku. Albo w ogóle w następnym. I wtedy do głowy zakrada się pierwsza podstępna myśli – a co tam się dzieje na fejsbuczku? Za nią idzie kolejna – a może ktoś dodał nowe zdjęcie na insta? W barku czeka na mnie pyszna czekolada, słyszę jak mnie woła! I tak uruchamia się lawina, bo przecież miałem odpisać na tego maila wczoraj! I dobrze byłoby wreszcie posegregować te zdjęcia z wakacji. Trzeba podlać kwiaty. A to prasowanie? Już kilka dni czeka! I tym sposobem, jeśli stanowczo nie uciszysz tego potoku myśli, to twoja koncentracja idzie się paść do lasu.
2. JAK SIĘ ROBI PRZYPISY W PRACY LICENCJACKIEJ?
Załóżmy, że już się skoncentrowałeś, przeczytałeś dużo literatury, a przy pisaniu wpadłeś w stan flow i sporo napisałeś. No i wszystko fajnie, tylko przecież nie wymyśliłeś tego samemu, prawda? Tak więc wypadałaby dać przypis. „Ale jak się robi przypisy w pracy licencjackiej?” – pytasz sam siebie i czym prędzej zaglądasz do notatek lub prezentacji promotora, bo przecież na różnych uczelniach są różne wzory przypisów i tutaj internety nie pomogą. Tak więc otwierasz te wzory i widzisz mnóstwo pułapek – tu ma być przecinek, tam kropka, tu cudzysłów, tam kursywa i jeszcze czasem nawias kwadratowy do tego. Okej – załapałeś podstawy i wracasz do swojego pliku, by zrobić te przypisy. Już po chwili orientujesz się, że tutaj ten podstawowy nie wystarczy – tutaj praca pod redakcją, tam artykuł w czasopiśmie, a poza tym, to autor cytuje jeszcze innego badacza i co z tym fantem zrobić? Wracasz do prezentacji, ogarniasz, wracasz do pliku, naprawiasz i tym sposobem się orientujesz się, że samo robienie przypisów zajęło ci więcej czasu, niż samo pisanie. Zaczynasz się zastanawiać, dlaczego nie ma jednego, z góry ustalonego wzoru przypisów na całą Polskę, których wszyscy muszą się trzymać. Tymczasem, to flow, które tak ciężko przyszło, dołącza do koncentracji w lesie.
3. BACKUP, STUDENCIE!
Komu nigdy nie zawiesił się komputer podczas pisania pracy licencjackiej, niech pierwszy rzuci kamieniem. Mnie zdarzyło się to dwa razy i od tego czasu mam już wyrobiony nawyk stałego zapisywania wszystkiego, by nie wołać do siebie więcej w myślach „głupi ja…” . Całe szczęście, że w moim przypadku to było zaledwie parę zdań, bo nie wyobrażam sobie pisać od nowa np. całej strony czy też rozdziału, a wiem, że takie przypadki też się zdarzają. Poza tym, po każdym dniu pisania wysyłałam całą pracę zarówno sobie, jak i Lubemu na maila, żeby mieć gdzieś wersję zapasową, na wypadek gdyby coś stało się z moim komputerem. Bo choć wątpię, że przydarzyłoby mi się wrzucenie latopa do kominka i przejechanie go ciężarówką jak w „Starsza Pani musi zniknąć”, to jednak wolę dmuchać na zimne.
4. CO JAK WYJDZIE PLAGIAT W PRACY LICENCJACKIEJ?
Wiadomo – pisanie teorii w licencjacie to w większości praca odtwórcza. Zbierasz literaturę, czytasz ją, a potem piszesz głównie na jej podstawie. Wstawiasz cytaty – robisz przypisy, piszesz własnymi słowami to, co przeczytałeś w książce – robisz przypisy. Potem starasz się coś dodać od siebie, poprzeć to jakimiś przykładami, własnym doświadczeniem itp. żeby twoja praca licencjacka nie była jednym wielkim zbiorowiskiem cytatów i odwołań. Jednakże, przynajmniej u mnie, zawsze pozostaje taki mały stresik, czy na pewno mam wystarczająco dużo od siebie, przy jednoczesnym strachu, że za mało w tym literatury. I czy mimo samodzielnego pisania nie wyjdzie jakiś przypadkowy plagiat. A z tego, co inni studenci piszą w internetach, to widzę, że nie jestem z ta obawą sama.
5. MÓZG MI PARUJE…
Okej – napisałeś kilka stron, ale wiesz, ze to za mało i trzeba bardziej wyczerpać temat. Wertujesz literaturę, przeglądasz internety i kombinujesz, co tu jeszcze dodać. Tymczasem, okazuje się, że siedzisz i piszesz już kilka godzin, mózg jest zmęczony, a tu jeszcze nie wykonałeś roboty, którą zaplanowałeś na dziś. Tak więc zbierasz się w sobie i piszesz dalej, gdzieś w tle zastanawiając się, czy mózg może wyparować? I czy da się to zatrzymać ulubionymi lodami?
6. STUDIÓW MI SIĘ ZACHCIAŁO
To już chyba ostatni etap pisania pracy licencjackiej w ogóle – siedzisz, piszesz i myślisz „na co mi to wszystko było?” Studiów mi się zachciało, nie mogłem iść do roboty? A potem kończysz pisać teorię, uzmysławiasz sobie, że ponad połowę masz już za sobą, więc teraz pójdzie już górki i jesteś z siebie dumny. Cholernie dumny. A jeśli jesteś dwukierunkowcem jak ja, dochodzi do Ciebie, że jeszcze trochę i zaraz będziesz mieć powtórkę z rozrywki. Życzcie mi powodzenia!
6 MYŚLI, KTÓRE MA KAŻDY STUDENT PODCZAS PISANIA PRACY LICENCJACKIEJ – PODSUMOWANIE
„Jak zacząć pisać pracę licencjacką?” – zastanawiałam się wielokrotnie przed napisaniem w niej pierwszych słów. Tymczasem, teraz jestem już po jednej części teoretycznej (którą pewnie trzeba będzie jeszcze miliardy razy poprawiać, ale to się wytnie) i nie posiadam się z radości, że to już za mną. Jednak to by było tyle studenckich myśli przy pisaniu pracy licencjackiej na dziś. Zobaczymy co mi przyjdzie do głowy przy tworzeniu części badawczej – mam wielką nadzieję, że już będzie lepiej! A Wy jakie mieliście myśli podczas pisania pracy licencjackiej?
Jak tak słucham ludzi, którzy mówią, że podczas pisania pracy musieli się przestawić na naukowy język, zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, jeśli na blogu posługuję się praktycznie tym samym, co w moich pracach. I zaczynam się bać, że na co dzień jestem bardzo pretensjonalna i używam słów których ludzie nie znają 😀
Zepsuty komputer to zmora. Czasem mi się wydaje, że on tylko czeka aż zaczne robić coś ważnego albo nie zapisze czegoś na dysk zewnętrzny, żeby dokonać złośliwej implozji.
Powodzenia w dalszym pisaniu i pamiętaj – trochę fejsbuka w przerwie nikomu nie zaszkodzi 😀
Haha, zazdroszczę! Wtedy zdecydowanie pisałoby mi się łatwiej 🙂 Ja zdecydowanie preferuję luźniejszy styl, często wtrącam jakieś „no”, „chyba”, zaczynam zdania od spójników itp 🙂 Natomiast np. w metodologii coś takiego raczej nie jest możliwe (przynajmniej u mnie) 🙂 A na jaki temat Ty pisałaś? 🙂
Dokładnie tak, dlatego bez kopii zapasowej ani rusz!
Dziękuję, wszelkie trzymanie kciuków się przyda!
Pisałam o reportażach Wojciechowskiej 😉 Także obyło się bez metodologii, ankiet i całej tej ceregieli 😀
To wiele wyjaśnia! A ja się już zastanawiałam, czy to ze mną coś nie tak, że tak ciężko mi szło z tą metodologią w porównaniu do Ciebie, a tutaj się okazuje, że miałaś po prostu całkiem różną pracę 🙂 Swoją drogą, całkiem ciekawy temat, też by mi się pewnie spodobał.
PS. Mogę wiedzieć co studiowałaś? Ciekawi mnie, gdzie się takie fajne prace pisze 🙂
Wtedy polonistykę, teraz dziennikarstwo, ale pracę magisterską planuję w podobnym klimacie 🙂
Metodologia wszystkim idzie jak krew z nosa, mam dużo znajomych na różnych pedagogikach czy psychologiach, a na takich kierunkach trudno tej części uniknąć. Ale wszystko jest do zrobienia 🙂
Robiłaś dwa kierunki? Polonistyka podobno fajna jest, choć o staro-cerkiewno-słowiańskim nie słyszałam wiele dobrego 🙂
No niestety, u nas bez metodologii ani rusz, ale cieszę się, że już choć część z tego mam z głowy 🙂
Licencjat z filologii, mgr z dziennikarstwa 😉 STC mieliśmy tylko w ramach gramatyki historycznej i nie było tak źle, więcej było strachu po zasłyszanych opiniach 😉
Licencjat z filologii, mgr z dziennikarstwa 😉 STC mieliśmy tylko w ramach gramatyki historycznej i nie było tak źle, więcej było strachu po zasłyszanych opiniach 😉
Aaa, już rozumiem!
Czyli wychodzi, że to taki przedmiot, który wydaje się dużo gorszy, niż jest w rzeczywistości 🙂
Oj… ja miałam rozdział do oddania, taki ładny, długi i mądry, a tu pyk… komp się zawiesił i musiałam pisać do promotorki, że mnie dopadła złośliwość rzeczy martwych. Na szczęście była wyrozumiała i na kolejne seminarium przyniosłam dwa rozdziały, żeby nie było, że marnowałam czas 😀
Co do przypisów to zdecydowanie się zgadzam. Ile razy mi to spędziło sen z powiek! A najśmieszniejsze było to, że przypisy na licencjacie wyglądały inaczej, a na innej uczelni na magisterce inaczej… i weź się człowieku przestaw.
Kwestia plagiatu w pracach to jest powiem Ci ciekawostka. Licencjat sprawdzałam sobie jakimś darmowym z internetu, magisterkę sprawdzał w programie promotor i na szczęście nic mi nie wyszło. Niestety z doświadczenia wiem, bo miałam też do czynienia z płatnym programem antyplagiatowym, (po którym człowiek spodziewałby się, że sprawdzi dobrze), że jako plagiat zaznacza treści zamieszczone w cudzysłowie jako cytat oraz przypisy. Szczerze mówiąc nie wiem jak to jest z tymi plagiatami, ale powiem Ci tyle, że jeśli jesteś pewna, że pracę piszesz sama i dajesz cudzysłów wszędzie tam, gdzie cytujesz cudze słowa to spokojnie, jakoś to ogarniesz i nie martw się na zapas 🙂
Ojej, cały rozdział!? To straszne, chyba bym się załamała, że tyle pisania mi przepadło i trzeba od nowa… Całe szczęście, że chociaż promotorka była wyrozumiała 🙂
Oj dokładnie tak, z tymi przypisami wszystko zależy od uczelni, a czasem nawet i promotora, bo z tego co wiem, to nawet pomiędzy poszczególnymi zakładami wewnątrz wydziału mogą się różnić (jak dobrze kojarzę :D).
To w takim razie ciekawie, wychodzi, że wszystko zależy od programu sprawdzającego? 🙂
Postaram się nie martwić w takim razie 🙂