Po ostatnim sezonie Orange is The New Black nie spodziewałam się zbyt wiele. W końcu jak to przeważnie z tymi serialami bywa, pierwsze sezony są świetne, a potem coraz bardziej obniżają loty. Nie inaczej było z OiTNB – totalnie zakochałam się w fabule w pierwszym sezonie, wciągając się w historie więźniarek z Litchfield, by później stwierdzić, że producenci już chyba nie mają na to za bardzo pomysłu. Dlaczego więc uważam ostatni sezon Orange is The New Black za zaskakujący dobry? Cóż, krótko mówiąc – producenci naprawdę postarali się, by fajnie to zakończyć. Natomiast zdradzając trochę więcej (ale bez spoilerów, spokojnie!), chciałabym powiedzieć, że…
OSTATNI SEZON ORANGE IS THE NEW BLACK – KRÓTKA RECENZJA
JEST SMUTNO
Teoretycznie to ostatni sezon, więc spodziewałam się, że domykanie wszystkich wątków będzie raczej bardziej pozytywne i optymistyczne. Tymczasem tutaj praktycznie po każdym odcinku czułam się trochę przygnębiona, zasmucona przeszkodami, które napotykają więźniarki. Do tego dochodzi lekkie poczucie bezsilności, bo choć serial to fikcja, to domyślam się, że twórcy nie wymyślili sobie tych problemów z kosmosu. Bezduszny system, trudności z poukładaniem sobie życia po wyjściu z więzienia, molestowanie, korupcja wśród pracowników – to wszystko co znamy już z poprzednich sezonów oraz wiele innych sytuacji z najnowszego (staram się nie spoilerować!) naprawdę nie nastrajają pozytywnie. Nawet Luby stwierdził, że to chyba najsmutniejszy sezon Orange is The New Black. Jednak czy to źle?
ORANGE IS THE NEW BLACK, CZYLI SERIAL TO NIEKONIECZNIE TYLKO ZABIJACZ CZASU
Z jednej strony mało kto lubi się dołować – przywykliśmy, że seriale przeważnie są taką miłą odskocznią od rzeczywistości, sposobem na spędzenie miłego wieczoru. Tymczasem tutaj już tak miło nie jest – sama poryczałam się przynajmniej raz, jak nie więcej. I wcale nie było to wywołane wzruszeniem, że to już koniec Orange is The New Black, lecz smutkiem, że moje ulubione bohaterki znów (nieładnie mówiąc) dostały po dupie.
WAŻNE PROBLEMY SPOŁECZNE
Jednak z drugiej strony, dzięki temu, że serial porusza ważne problemy społeczne, wnosi do życia widza dużo więcej, niż tylko rozrywkę. To było świetne, że ten sezon OiTNB tak napakowano różnymi smaczkami. Mamy tutaj styczność np. z odniesieniami do polityki Trumpa, niesprawiedliwymi zasadami deportacji, pokazaniem jak język kreuje rzeczywistość, jak niskie pensje doprowadzają do korupcji, bezdomnością, wybaczaniem, troską rodziców o lepsze jutro dla swoich dzieci, po prostu wow! I choć wiem, że od serialu do realnych działań jest daleko, to mogę tylko marzyć, że ktoś, kto mówi „nie interesuje mnie polityka” dostrzeże gdzieś tam długą nić ciągu przyczynowo – skutkowego i w październiku pójdzie na wybory.
HISTORIE DRUGOPLANOWE JAK ZAWSZE MOCNE
Choć cała historia została rozkręcona w oparciu o postać Piper Chapman w pierwszym sezonie, to jednak w kolejnych poznawaliśmy coraz więcej z przeszłości innych osadzonych. Tym razem również tak było i jak zawsze te historie postaci drugoplanowych robią wielkie wrażenie. Widzimy, jak rozwija się Suzanne opiekując się hmm…pewnym projektem. Poznajemy dzieciństwo Aleidy Diaz, rozumiejąc, jak na swój pokrętny sposób próbuje dbać o dzieci. Dowiadujemy się więcej o błędach Glorii, obserwujemy jak Taystee radzi sobie psychicznie z niesprawiedliwym wyrokiem i zaczynamy jeszcze lepiej rozumieć Pennsatucky.
Poza tym dostrzegamy też, jak pragnienie wyciśnięcia jak najwięcej pieniędzy z więzienia, spowalnia resocjalizację tych kobiet. Oglądając ostatni sezon Orange is The New Black, razem z nimi zastanawiamy się co jest dobre, moralne lub po prostu po ludzku przyzwoite. I choć ciężko tutaj liczyć na jakiś happy end, to jednak cieszę się, że twórcy postawili na takie fajnie zakończenie, z otwartą furtką i nadzieją na lepsze jutro.
OSTATNI SEZON ORANGE IS THE NEW BLACK – ZASKAKUJĄCO DOBRY
Aż trudno pogodzić mi się z faktem, że to już koniec Orange is The New Black. Bo choć były sezony lepsze i gorsze (ten z buntem i biznesem Piper to dla mnie porażka), to jednak przez ten czas naprawdę zżyłam się z tymi bohaterkami. Zwłaszcza Taystee wzruszała mocno. A Wy? Macie swoją ulubioną postać? I co myślicie o 7 sezonie Orange is The New Black? Dajcie znać w komentarzu! Natomiast jeśli jeszcze nie znacie tego serialu, to nadrabiajcie koniecznie, bo warto!
PS. Wiecie ile lat ma serialowa Tiffany Dogget aka Pennsatucky? Ja byłam w szoku!
Zdjęcie tytułowe: https://stocksnap.io/photo/JXCKDAOAKG
Jeszcze nie zabrałam się za ten serial- czasu brak. A z drugiej strony cieszę się, że jest to już produkcja zamknięta – nie lubię tego oczekiwania na kolejne sezony…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Oj, to polecam gorąco, może podczas urlopu się znajdzie jakaś chwila na danie Orange is The New Black szansy? 🙂
Też lubię produkcje zamknięte – obecnie skończyłam np. sezon trzeci Opowieści Podręcznej, następny sezon dopiero za rok, a ja już, teraz, zaraz chciałabym wiedzieć jak się skończy…
Trzymaj się ciepło! 🙂
Mi serial skradł serce. Niesamowity. Pod każdym względem. Uważam, że każdy, absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Z naciskiem na nietolerancyjnych rodziców wobec swoich dzieci, ich wyborów. Z naciskiem na ludzi, którzy innym nie okazują szacunku, bo jest czarny, żółty, biały, kolorowy, bo jest żydem, kobietą, cokolwiek……Mam nadzieję, że producenci przychylą się do próśb fanów i zrobią spin-off.
Jestem za!
Bardzo chętnie bym obejrzała coś więcej, a że wątków tam sporo, to myślę, że i materiału by nie zabrakło 🙂